
Książki tej pisarki pożyczyła mi moja dorosła córka, jak myślę „ku pokrzepieniu serca”. Nie przypuszczałam, że tak dobrze zna lub odgaduje moje potrzeby i upodobania. Ta literatura bardzo przypadła mi do serca. Teraz o sercu mówi się rzadko lub wcale, a mowa serca jest tematem wstydliwym.
No cóż, serce to mięsień, jakich wiele, powinien służyć woli człowieka i być, podobnie jak uczucia, pod ścisłą kontrolą. Ale serce wymyka się spod kontroli i niespodzianie drży, raduje się lub rozpacza, często wbrew naszym wyrozumowanym zamiarom.
O tym właśnie pisze Doris Lessing, brytyjska laureatka Nobla 2007 w swoich wczesnych opowiadaniach i najnowszych powieściach.
Opowiadanie pt. „Jak na dobre pozbyłam się serca” zaczyna się tak:
Najprościej byłoby powiedzieć, że wzięłam nóż, rozkroiłam sobie bok, wyjęłam serce i wyrzuciłam, niestety, nie jest to takie proste. Dalej narratorka opowiada o spotkaniach w ciągu jednego dnia z dwoma ważnymi dla niej mężczyznami i oczekiwaniu na spotkanie z trzecim, tym najważniejszym.
Staliśmy rozdzieleni przestrzenią, ale oboje w identycznej sytuacji przyjemnej niepewności i oczekiwania, oboje trzymaliśmy w rękach swe serca, całe krwiste i pulsujące, gotowe na rozkosz i ból, i każde z nas było gotowe rzucić sercem w twarz tego drugiego, niczym śnieżką (…), albo, ściśle rzecz biorąc, niczym wielką, krwawą raną: ”Weź mą ranę”.
W rezultacie zmęczenia takim wyobrażeniem, narratorka odwołuje spotkanie z mężczyzną, lecz ma dylemat, co zrobić ze swoim sercem, które po przeżyciach tego dnia nagle znajduje się w jej dłoni i przylepia się do palców.
…serce surowe, krwawe, świeżo z twego boku wyciągnięte, nie stanowi przyjemnego widoku. (…) Byłam przerażona i w gruncie rzeczy zażenowana, że coś takiego przez tyle lat kochało i biło (…) przyjrzałam się dobrze tej rzeczy, omal przy tym nie umarłam ze wstydu, i podeszłam do kosza, tam chciałam zsunąć to z palców. Nic z tego. Przylgnęło.(…) oderwałam kawałek folii aluminiowej i w miarę możności poowijałam serce. To było absolutnie i natychmiastowo konieczne. Po pierwsze serce było całe obolałe. W końcu jakieś czterdzieści lat spędziło chronione przez ciało i żebra, a teraz znalazło się na świeżym powietrzu. Po drugie nie mogłam pozwolić na to, żeby byle kto tu wszedł i na nie spojrzał. Po trzecie sama nie mogłam na nie za długo patrzeć, bo się wstydziłam.
Dalej narratorka spędza cztery dni na rozmyślaniach o swoim życiu, pragnąc pozbyć się serca.
Pod koniec czwartego dnia byłam u kresu sił. Żadnym aktem woli, żadnym postanowieniem, ani pragnieniem nie byłam w stanie ruszyć serca choć o milimetr (..)
Nagle coś się wydarza, nic wielkiego, nic zgoła, ulicą przechodzi kobieta, stukając wysokimi obcasami i znika za rogiem, a w tym samym momencie, fruną gołębie, robiąc szybki zwrot nad jej głową i gruchając, siadają na parapecie okna narratorki.
Było, minęło, to cudownie dokładne zgranie się dźwięku i ruchu, ale przecież zdarzyło się, uradowało mnie i uszczęśliwiło. Przestałam mieć problemy z tym światem, zauważyła, że przylgnięte do palców serce nieco się obluzowało.
Jakże to trafny opis częstych meandrów kobiecego czucia i myślenia, niechęci do własnych uczuć, wstydu przed odruchami serca i …nagłego zachwytu w jednej chwili. Odświeżające zmysłowe wrażenie, skojarzony stukot obcasów z szumem i gruchaniem gołębi wypełnia chwilę szczęściem, lecz nie załatwia problemów niechcianego serca.
Na koniec narratorka obdaruje swym sercem, zawiniętym zgrabnie w srebrną folię, jak biżuteryjnym prezentem, napotkaną w pociągu, szaloną kobietę o swoim sercu złamanym i zdradzonym. Ta je utuli i uściska, uszczęśliwiona.
Czy to dla Ciebie tylko zręczna metafora, ładna bajka?
Co myślisz o swoim sercu, ile dajesz mu swobody, jak się z nim obchodzisz, komu je darujesz?
Femi
Powyższe informacje mają charakter edukacyjny. Nie są to porady medyczne. W razie jakichkolwiek wątpliwości skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.