
Przychodzi taki poranek, kiedy nic się nie klei, piękne sny nie ziszczają i wydaje się, że nigdy nie odbiję od dna. Nie działają wtedy modlitwy, medytacje, klepanie mantr, ani śmieszne opowieści. A już z pewnością nie sięgnę po poradniki o pozytywnym myśleniu, wywołujące kompleksy wciskaniem bzdurnych zaleceń. Gorączkowo poszukuję podobnych dni z przeszłości, by przypomnieć sobie, co sprawiło, że wtedy, z tamtego dna zdołałam się wydobyć. Na pewno nie pomoże mi kupowanie ciuchów, perfum, ani czekoladowych słodyczy. Potem jest tylko gorzej.
Czasami może pomóc kąpiel w ciepłej wodzie z olejkami eterycznymi albo zwykły spacer w parku, a najczęściej pomaga rozmowa z doświadczoną przyjaciółką, czy kimś bliskim, jeśli znajdzie dla mnie czas.
Ostatnio szukam ukojenia w książkach, których jestem od dawna namiętną połykaczką.
I właśnie wpadła mi w ręce książka wydana w Polsce w 2000 r., „Pozytywne myślenie. Czy może szkodzić” autorstwa niemieckiego psychologa klinicznego, Guntera Scheicha, zajmującego się psychicznymi aspektami chorób oraz zależnościami między psychiką a układem immunologicznym. Opisane w tej książce wątpliwej wartości teorie amerykańskich guru i efekty stosowania ich „szkół” pozytywnego myślenia, wskazują na łatwe do przewidzenia szkodliwe skutki naiwnej wiary w możliwość uzyskanie błyskawicznych sukcesów zawodowych i osobistego szczęścia.
Minęło już wiele lat od katastrofy 11 września w Nowym Yorku, na którą, jak to widzą dziś Amerykanie, złożyło się między innymi niezłomne przekonanie o własnej potędze i zaniechanie ostrożności przed niebezpiecznym zjawiskiem terroryzmu. Amerykański mit stracił na popularności, ale „pozytywne myślenie”, czyli chowanie pod dywan niepomyślnych faktów i bujanie w przyjemnych iluzjach sobie samym, nie mające związku z rzeczywistością, która niekiedy skrzeczy, nic nie straciło na swojej atrakcyjności.
Na marginesie ciekawostka: pierwsi amerykańscy guru tej szkoły, to nieżyjący już autorzy, formułujący długie listy zaleceń do codziennego stosowania, w celu przeobrażania podświadomości czytelniczek, w większości kobiet, aby nie dostrzegały pustej połowy swojej szklanki, pozwalały na przekraczanie swoich granic i nadużycia, a nawet przemoc. Ta wyuczona dobroć i promieniowanie wymuszonym szczęściem, mimo wszystko, ma im przynieść prędzej, czy później sukces i szczęście prawdziwe.
Ale nie przynosi. Tymczasem praktyka psychoterapeutyczna dowodzi, że ćwiczenia z zakresu amerykańskiej szkoły pozytywnego myślenia nie są właściwe dla osób, które najbardziej tego potrzebują, nie dla ludzi lękliwych, niepewnych siebie i nieśmiałych, a u osób o skłonnościach depresyjnych i obniżonym poczuciu własnej wartości mogą wręcz powodować zaburzenia psychiczne.
Gunter Scheich podaje na to wiele przykładów ze swojej rozległej praktyki. Nie obiecuje ułatwień, ale wskazuje na możliwości wprowadzenia istotnych zmian w sposobie myślenia, przy używaniu własnego rozumu dla własnych, indywidualnych potrzeb.
Nie ukrywa też, iż proces przeobrażania nie będzie szybki, ani łatwy. Zmiany przychodzą powoli i czasem nie są trwałe. Taka jest też natura ludzkich emocji, ich cechą trwałą jest zmienność. Ale znajomość mocnych i słabych stron własnych, prawdziwych emocji ułatwia własny rozwój i opanowanie swoich problemów.
Uczenie się na własnych błędach jest bolesne, to prawda, ale przynosi największe człowiecze bogactwo, jakim jest własne doświadczenie, dostosowane do rzeczywistych realiów, nie zaś kupione od domorosłych psychologów. Taki sposób na wychodzenie z opresji kształtuje zbiór zachowań adekwatnych do rzeczywistości a także zbliża do ludzi, umożliwiając szczere, prawdziwe, przyjazne relacje. Wydaje się, że to jest prostsza droga do własnego szczęścia i spełniania marzeń, niż zamykanie się w twierdzy, pełnej wyuczonych pozytywnych myśli i niespełnionych obietnic.
Kiedy wypełniam się wewnątrz prawdziwym ciepłem, nie znając jego powodu, uśmiech pojawia się mimowolnie, w każdej chwili, chociaż nie wiem nawet dlaczego.
I to jest stan, jaki cenię sobie najbardziej. To po prostu w sobie lubię!
Wasza prapraciotka ABAMITA
Powyższe informacje mają charakter edukacyjny. Nie są to porady medyczne. W razie jakichkolwiek wątpliwości skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.